5a_autobus.jpg

Miasto wydaje się komfortowym miejscem do życia dla osób starszych: komunikacja miejska, bliska sieć sklepów, sygnalizowane przejścia dla pieszych, liczne sąsiedztwo, łatwiejszy dostęp do lekarza i ośrodków specjalistycznych. Jednak w ruchliwej i ciasnej przestrzeni bywa niebezpiecznie.

Uwaga na przejścia dla pieszych. Niejeden raz, kiedy wkraczamy na przejście, okazuje się że jakiś nieuważny kierowca ignoruje światła i przejeżdża, albo rusza za wcześnie, albo przyspiesza w ostatniej chwili i w rezultacie wpada na pasy, kiedy już się na nich znajdujemy mając zielone światło. Istnieją też kierowcy niecierpliwi: nie uważają na tempo, w jakim senior chodzi, tylko wg jakichś własnych założeń ruszają, kiedy im się wydaje, że pieszy powinien wyrobić się z przejściem ulicy. Nieraz hamują za piętami pieszego i wtedy narasta stres, czy rzeczywiście się zatrzymał. Dlatego zawsze rozglądajmy się na wszystkie strony, zanim wejdziemy na przejście. Sprawdzajmy odległość samochodu od przejścia, czy stoi, czy jednak powoli jedzie, gdyż często to oznacza, że może przedwcześnie przyspieszyć. Nie wchodźmy na przejście, jeśli wyraźnie nie zahamuje, uważajmy na skrzyżowaniu, czy nie wykonuje gwałtownego skrętu w naszą stronę, czy nie zmienia znienacka pasa ruchu. Jeśli ktoś ma dobrą koordynację, niech również nasłuchuje: jeśli słyszymy głośniejszy warkot silnika, już mamy sygnał ostrzegawczy.

Sami jednak również jesteśmy zobowiązani do przestrzegania przepisów. Częstym argumentem niektórych seniorów, usprawiedliwiającym ryzykowne zachowania, jest stan zdrowia: „ja nie mam siły iść tak daleko na przejście”, niekiedy świadomość praw seniorów: „zobaczy przecież starszą osobę, to się zatrzyma”. Nigdy nie wolno polegać na takich przekonaniach, szczególnie przy obecnym tempie życia. Kierowcy są niecierpliwi, a senior często porusza się wolno; nawet gdy nie ma problemów z chodzeniem, ucieczka może okazać się za trudna. Zresztą: przepisów należy po prostu przestrzegać, one istnieją dla naszego bezpieczeństwa, nie dla utrudniania życia. Poświęćmy dłuższą chwilę uwagi, gdy widoczność na chodniku zasłania nam ciężarówka albo autobus. Upewnijmy się, że poza nim nie ma ruchu na pasie. Podobnie uważajmy w złych warunkach atmosferycznych: w razie mgły, śniegu, błota pośniegowego na jezdni – kierowca ma dłuższą drogę, by zahamować; nie zatrzyma się od razu, zajmie mu to więcej czasu. Lepiej dłużej poczekać i przejść bezpiecznie.

Hulajnogi, rowery, deskorolki wydają się bezpieczniejsze, ale wobec nich seniorzy są bardziej bezbronni. Użytkownicy jeżdżą po chodnikach nieraz z zawrotną prędkością. Wielu zachowuje ostrożność, lecz przy nadmiernej prędkości ryzyko wypadku wzrasta. Tutaj pieszy niewiele może zrobić, ponieważ takiego pojazdu nie słychać. Gdy do nas dociera, że ktoś jedzie, już znajduje się obok nas albo tuż za nami. Można najwyżej idąc chodnikiem spojrzeć dalej naprzód, czy nic nam nie zagraża, ale jeśli ktoś nadjeżdża z tyłu – nie mamy możliwości reagowania, cała odpowiedzialność spoczywa na jadącym.

Skoro chodzenie pieszo jest tak niebezpieczne, przesiądźmy się na komunikację miejską. Jednak tutaj też czyhają pułapki. Wsiadanie: seniorzy raczej jako pierwsi starają się ustawić przy drzwiach, aby jak najprędzej dostać się do pojazdu. Lepiej jednak nie podbiegać, ale też nie wciskać się w ostatniej chwili, gdy brzmi sygnał, ponieważ oznacza on zamykanie drzwi i wtedy grozi nam przycięcie. Jeśli autobus czy trolejbus ucieka, nie wbiegajmy na ulicę, aby dobiec do przystanku, z reguły w takich chwilach nie skupiamy się na bezpieczeństwie, tylko na odjeżdżającym pojeździe, co grozi wypadkiem. Przemieszczając się wewnątrz autobusu zawsze chwytajmy drążek. Nigdy nie stójmy bez asekuracji. Niekiedy nawet trzymanie się nie wystarcza w razie gwałtownego hamowania. Kto ma taka zdolność, może wyrobić w sobie odruch reagowania na ruchy pojazdu: manewrowanie ciałem, przechył, inne ustawienie nóg, itp. Gdy chcemy wysiąść, nie czekajmy aż kierowca otworzy drzwi. Zanim dotrzemy z naszego miejsca do wyjścia, w najlepszym razie zagrodzimy drogę wsiadającym; a może się zdarzyć, że kierowca zamknie drzwi i ruszy albo trafimy na moment zamykania drzwi, co jest najgroźniejsze. Wstańmy nieco wcześniej, zwłaszcza, że trzeba się przemieścić pomiędzy innymi pasażerami. Wymaga to ostrożności, gdyż pojazd jest w ruchu. Czasem, gdy wysiada wielu pasażerów równocześnie, możemy podnieść się, gdy kierowca całkiem zatrzyma pojazd i przepuścić tych, co podeszli do wyjścia jako pierwsi.

Cenne rzeczy trzymajmy przed sobą, aby je widzieć. Zamek od torebki powinien być zwrócony przodem do nas, nie z tyłu za łokieć albo na plecy, zależnie od torebki. Nie nosimy telefonów, kart bankomatowych, portfeli w tylnych kieszeniach spodni ani w kieszeniach marynarek czy płaszczy. Należy też zawracać uwagę na współpasażerów: czy ktoś się do nas nie przysuwa za blisko. Jeśli jest tłok, przynajmniej odwróćmy się tak, by oddalić torebkę od podejrzanej osoby. Te same zasady stosujemy w sklepie, na targu, na dworcu, w każdym miejscu publicznym, nie wyłączając kościoła. Nie zostawiamy torebek na ławkach idąc do komunii albo do spowiedzi. Najlepiej trzymać w zasięgu ręki, na widoku. Uważajmy na sztuczny tłok, kiedy otacza nas grupa ludzi. Bywają hałaśliwi, przepychają się, żeby odwrócić uwagę i łatwiej sięgnąć po nasze rzeczy. Przy zakupach nie otwierajmy za szeroko portfela: ktoś może zobaczyć, ile mamy pieniędzy i skusić się na kradzież, jeśli suma wyda mu się warta wysiłku. Najlepiej nosić przy sobie możliwie najmniejszą niezbędną kwotę.

Lepiej też nie zatrzymywać się na pogawędki z każdym, kto nie poprzestaje na pytaniu o drogę albo na luźnej rozmowie. Bardzo często po chwili osoba zaczyna opowiadać o jakimś problemie, który wymaga, by ją wspomóc finansowo: oszust tłumaczy się utratą biletu na powrót do domu poza miasto, tym, że padł ofiarą przestępstwa, brakiem pieniędzy na opał (autentyczne przykłady). Tacy oszuści pojawiają się wszędzie: na ulicy, w komunikacji miejskiej, w parkach. Niekiedy przed kościołami „dyżurują” osoby z tabliczkami informującymi, na jaki cel zbierają pieniądze. Najczęściej wyglądają na ubogie lub niepełnosprawne. Nie ma możliwości sprawdzenia ich rzeczywistej sytuacji. Decyzję o wspomożeniu takich osób każdy podejmuje na własne ryzyko.

Jest jedna rzecz, o którą zazwyczaj nikt nie dba: pomijając śliskie ulice zimą, chodzi o śliskie podłogi i posadzki w miejscach publicznych. Należy bardzo uważać przy chodzeniu. Sprawdzić nogą, czy możemy się swobodnie poruszać po powierzchni. Iść powoli, wybierać najlepiej przylegające powierzchni buty, jeśli wiemy, że idziemy tam, gdzie może być ślisko.

Jeśli znajdziemy się poza domem wieczorem lub nocą, wracajmy trzymając się głównych ulic, miejsc dobrze oświetlonych. Dobrze jest zawiadomić kogoś bliskiego, że wracamy i za ile możemy być w domu.

Skoro już wróciliśmy bezpiecznie, możemy przemyśleć, co się wydarzyło i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Oby to był wniosek, że dzień minął nie przynosząc problemów i że następny będzie taki sam.